Bad Oldesloe
” Sława ich wyprzedziła: polscy królowie a cappella, słowiki z Poznania, są słuchani nie tylko w Bad Oldesloe. Na koncert Affabre Concinui, który odbył się w ramach Festiwalu Muzyki w Szlezwiku-Holsztynie w kościele pw. św. Piotra i Pawła w Bad Oldesloe, przybyło wielu gości z Hamburga, Lubeki, Księstwa Lauenburg i innych sąsiednich obszarów. Sześć cudów wokalnych z Polski zachwyciło publiczność zaśpiewało dla gości trzy bisy. Affabre Concinui oznacza „idealnie współbrzmiąc”, a czynią to: Robert Hylla, Leszek Marciniak (kontratenorzy), Przemysław Czekała (tenor), Piotr Lewandowski (baryton), Piotr Dziurla i Artur Hoffmann (basy). W pierwszej połowie koncertu przemieszczali się muzycznie powoli aż do XX wieku, w którym po przerwie się zatrzymali. Pierwszy kąsek muzyczny z Polski Stanisława Moniuszki, okazał się podwójnym zaszczytem dla motta: „Impulsy z Polski”. Nie brakowało szlagieru z sąsiedniego kraju Henryka Warsa, a utworem „Chatanooga Choo Choo” Affabre Concinui z werwą zaprosiło słuchaczy na przerwę. Miłośnicy muzyki kościelnej ugościli przybyłych i zadbali o niezakłócony przebieg koncertu, Kasa Oszczędności Holstein, miasto Bad Oldesloe i przedsiębiorstwo Herose z Bad Oldesloe wsparli ten kulturalny format finansowo. Piekarnia Schmidt ugościła artystów z Polski. Wolfgang Gerstand znajdujący się w komisji programowej Festiwalu Muzyki w Szlezwiku-Holsztynie, przywitał w wypełnionym po brzegi kościele pw. św. Piotra i Pawła gości oraz zespół: „Sześciu ponadprzeciętnie utalentowanych muzyków, którzy fenomenalnie opanowali kunszt wokalny.” O tym słuchacze mogli się przekonać. Dwóch kontratenorów i dwa basy naśladowało bogate, pełne spektrum dźwięków od śpiewu aż do trąbek i kontrabasów. Po przerwie Affabre Concinui znów szybko rozbujało gości polską cha-chą pióra Henryka Warsa. Jedna wpadająca w ucho melodia goniła drugą, jeden muzyczny gag następował po kolejnym. Powielony sześciokrotnie Elton John przekonywał: „Sorry Seems to be the Hardest Word”. Delikatną gorycz Brytyjczyka polscy wokaliści zamienili na pełnowartościowy napój, może nawet okraszony kolorową posypką. „Trąbki” towarzyszyły utworowi „Pour un Flirt” Rolanda Vincenta. Przy „Oh Lady, be Good” George’a Gershwina, Przemysław Czekała „stepował” akustycznie i gwizdał do „Just Walking in the Rain”. Piękne głosy interpretowały piękne evergreeny i nowe klasyki. Kto jest takim wirtuozem może, ba, musi sobie też czasem pozwolić na rozrywkę. Najważniejszym punktem występu było „Bolero” Maurice Ravela. Sześciu wykształconych i odznaczonych wieloma nagrodami wokalistów, zapewniło sobie naśladowaniem bębnów, trąbek i fletów trzy bisy. Affabre Concinui zabrało publiczność w podróż w czasie i na krótką wycieczkę po Europie. Podnieśli hity i szlagiery do rangi wirtuozerii, robiąc to jednocześnie z przymrużeniem więcej niż jednego oka. Publiczność mogła się przy tym delektować i śmiać się, była pod wrażeniem umiejętności artystów i pozwoliła się porwać rozrywce.
Przemysław Czekała (tenor), Robert Hylla, Leszek Marciniak (kontratenorzy), Piotr Lewandowski (baryton), Artur Hoffmann i Piotr Dziurla (basy): wspólnie wypełnili fenomenalnym brzmieniem prezbiterium i nawę główną. Podczas drugiego bisu raczej delikatnie zbudowany bas Piotr Dziurla zaskoczył wykonaniem „Hello, Dolly” a’la Louis Armstrong.” tłum. Sylwia Tomaszewska
„Markt”
Subtelna wirtuozeria
Affabre Concinui – The Polish Chaber Singers w kościele pw. św. Piotra i Pawła
Rheda-Wiedenbrück.
„Żadnych zapowiedzi, żadnych trików. Tylko kilka madrygałów, klasyki instrumentalne i amerykańskie szlagiery z lat 50. Czy to wystarczy, aby zadowolić publiczność interesującą się klasyką? W przypadku „Affabre Concinui” odpowiedź może brzmieć wyłącznie „Tak”. Czy kiedykolwiek artyści świętowali w oranżerii tak frenetycznie, jak ten polski sekstet? Zachwyt był uzasadniony. To, co oferuje tych sześciu wokalistów, jest doskonałą sztuką wokalną. Wszyscy wywodzą się ze szkoły śpiewu chóru chłopięcego „Poznańskie Słowiki”. Dwa alty, tenor, baryton i dwa basy łączą swoje głosy w tak perfekcyjnie udoskonalone brzmienie, że już na początku utworu „Now Is the Month of Maying” Thomasa Morleya, było ono wesołe i wiosenne. Duże wrażenie wywarła nie tylko dźwiękowa spójność, lecz także subtelne potraktowanie języka. W ten sposób włoskojęzyczne utwory kompozytorów takich jak di Lasso, Gastoldi czy Donato, ukazały swój dowcip, ponieważ wokaliści wkomponowali w nie odpowiednią interpretację słów wyraźnie, ale bez forsowania. W utworze „Wenn der weiße Flieder wieder blüht” („Kiedy znów zakwitną białe bzy”) kunszt wokalny objawił się szczególnie. Przemysław Czekała zaprezentował swój wspaniały tenor i przedstawił parodię gwiazdy operetki. Również wspaniali kontratenorzy Robert Hylla i Leszek Marciniak świetnie dali sobie radę z szybko słabnącym dowcipem w kocim duecie Rossiniego – nie wspominając już o wokalu. Wspaniałym przeżyciem była również imitacja instrumentów w wirtuozerskich wokalnych adaptacjach, która bardzo odpowiada zarówno barytonowi Piotrowi Lewandowskiemu, jak i jego kolegom. Czy to pełen tęsknoty dźwięk skrzypiec w utworze „Zima” Vivaldiego, w którym baryton Piotr Dziurla uderzając językiem tworzył dźwięk tremolo a Artur Hoffmann dawał kontrę swoim głębokim basem, czy „Bolero” Ravela, w którym naśladowane były wszystkie instrumenty składające się na orkiestrę, od bębna do puzonu – było zaskakujące, z jak swobodnym dowcipem nie będącym rodem z szopki, lecz z mistrzowskiego, muzycznego komizmu, zostało to wszystko przedstawione. Przy niestarzejących się przebojach, takich jak „Hallo Dolly”, trzeba się było po prostu „rozpłynąć”. ” tłum. Sylwia Tomaszewska
„Neue Westfälische”
Doskonałość sztuki wokalnej
Publiczność dziękowała za koncert zespołowi „Affabre Concinui” owacjami na stojąco.
Festiwal Muzyki w Szlezwiku-Holsztynie w Bad Oldesloe:
Rozrywkowa podróż w czasie przez pięć stuleci
tłum. Sylwia Tomaszewska
” Czy to „Stand by me” Bena E. Kinga czy dzieła z czasów Baroku: polscy królowie a cappella z Affabre Concinui zaprezentowali różnorodny repertuar podczas koncertu w kościele pw. św. Piotra i Pawła. W sobotę w wypełnionym po brzegi kościele pw. św. Piotra i Pawła w Bad Oldesloe zaserwowano słuchaczom muzyczny kąsek. Po słowach wprowadzenia wygłoszonych przez Wolfganga Gerstanda, w ramach Festiwalu Muzyki w Szlezwiku-Holsztynie, polscy królowie a cappella „Affabre Concinui – The Polish Chamber Singers” zabrali zgromadzonych w urozmaiconą i rozrywkową podróż w czasie przez pięć stuleci, prezentując utwory od Vivaldiego i Bacha przez Schuberta i Ravela aż do Gershwina i Eltona Johna. Repertuar uginał się pod ciężarem różnorodnych utworów artystycznych: od renesansowych madrygałów przez opracowania znanych utworów instrumentalnych aż do hitów ze świata swingu i popu, szlagierów i songów. Początek stanowił szereg dzieł z pierwszego wielkiego okresu świetności utworów wielogłosowych: Renesansu i wczesnego Baroku. Thomas Morley, organista z Londynu i współczesny – prawdopodobnie nawet znajomy – Szekspira, przejął do swoich wirtuozerskich świeckich madrygałów elementy tego gatunku przede wszystkim od współczesnych mu włoskich artystów. Wraz z Hansem Leo Hasslerem ukazał w pełni wielkość protestanckiego Baroku i wywyższył XVII wiek, który mimo politycznej słabości Niemiec i okropieństw wojny 30-letniej, stał się kolebką jednego z największych rozkwitów muzyki na Północy. Zespół zaprezentował dwa z najbardziej znanych barokowych dzieł w historii muzyki: środkowa fraza z „Zimy” pochodząca z „Czterech pór roku” Antonio Vivaldiego opracowana na potrzeby zespołu wokalnego, jak też sławna „Badinerie” Johanna Sebastiana Bacha z 2. suity instrumentalnej, postawiły przed wykonawcami szczególne wymagania: udało się zaakcentować zarówno instrumentalną wirtuozerię i lekkość, jak też szczególną barwę dźwięku solowego fletu i skrzypiec. Również głosy towarzyszące ze swoimi typowymi powtórzeniami i kadencją końcową Baroku, stanowiły dla wokalistów zupełnie inne wyzwanie niż dla instrumentalistów. Artyści zaprezentowali z zapałem, żarliwością i zaangażowaniem również wiele wpadających w ucho szlagierów, takich jak: „Wenn der weiße Flieder wieder blüht” Franza Doelle, „Chattanooga Choo Choo” Harry’ego Warrena, „Oh, Lady, be Good” George’a Gershwina, „Stand by me” Bena E. Kinga, „Oh, Carol” Neila Sedaki czy „Hello Mary Lou” Gene’a Pitneya. Na zakończenie i jako najważniejszy punkt wieczoru zabrzmiało „Bolero” Maurice Ravela. Artystyczne wyrafinowanie kompozytora przyniosło mu tytuł muzycznego „chemika”. Ale witalność jego twórczości, także wobec wymagających słuchaczy, każe wysnuć wniosek, że był on rzeczywiście oryginalnym i na pewno jednym z najmądrzejszych twórców oraz jedynym w swoim rodzaju „przetwórcą” nowoczesnych technik kompozycyjnych. Tutaj sześciu Polaków mogło jeszcze raz ukazać całą wirtuozerię wokalną od jak najlepszej strony.„Affabre Concinui” oznacza „idealnie współbrzmiąc”. Sześciu wspaniałych artystów w pełni sprostało nazwie swojego zespołu. Czyste i dźwięczne były głosy tych sześciu Polaków, którzy odebrali swoje wykształcenie w najlepszych chórach chłopięcych w swojej ojczyźnie. Występ zespołu był doprawiony humorem, ironią, dużą ilością werwy i polotu, a zdolności aktorskich w połączeniu z fantastyczną mimiką i gestykulacją oraz elegancją, również nie można tym sześciu wspaniałym panom odmówić. Na końcu zespół został nagrodzony gromkimi brawami i owacją na stojąco. Słuchacze, którzy nagradzali aplauzem każdy utwór, uporczywie domagali się bisu, na który „Affabre Concinui” chętnie przystało. Zespół zaśpiewał m.in. skrzące się dowcipem fragmenty z „Hello, Dolly” oraz utwór mistyczno-medytacyjny. „
Festiwal Schleswig – Holstein
Mistrzowska rozrywka
„Chyba żaden z ponad trzystu uczestników, którzy w zeszły piątek wypełnili aż do ostatniego miejsca kościół pw. Chrystusa, nie zapomni spędzonego tam wieczoru tak szybko. O to zatroszczył się polski, niedościgniony w perfekcji, wirtuozerii i wszechstronności zespół a cappella „Affabre Concinui”, którego nazwa („idealnie współbrzmiąc”) jest jednocześnie hasłem przewodnim wspólnej pracy sekstetu. Z perspektywy artystycznej jest on – słusznie – często stawiany na równi z legendarnym zespołem „King’s Singers”. O nieskazitelnie spójne brzmienie, absolutnie czystą intonację i dynamikę stopniowaną z najwyższą wrażliwością dbają: Robert Hylla (kontratenor), Leszek Marciniak (alt i aranżacja), Przemysław Czekała (tenor), Piotr Lewandowski (baryton) oraz Piotr Dziurla i Artus Hoffmann (basy), którzy umieją zachwycić również przez zaskakująco precyzyjny rytm i tempo, jak i wyraźną, zrozumiałą dykcję. Muzycznie odkryli całą przestrzeń czasową od Renesansu aż do współczesności, nie dając po sobie poznać najmniejszej obawy przed często skrajną konfrontacją muzyki poważnej z rozrywkową. W swoim mistrzostwie zespół używał głosów jako narzędzi w każdy możliwy sposób: od wzniosłego śpiewu chóralnego przez imitację instrumentów dętych, smyczkowych, szarpanych i perkusyjnych aż do kompletnej obsady big-bandu. Zanim zabrzmiał pierwszy akord, przedstawił się przyszły „gospodarz” świątyni, dr Christian Winter, jako nowo wybrany pastor parafii Niebüll. Pierwszy blok programu obejmował siedem poruszających madrygałów z epoki kompozytorów, takich jak: Thomas Morley, Hans Leo Hassler czy Giovanni Gastoldi. Artyści zinterpretowali je z dużym uczuciem. Miało to znaczenie, ponieważ w tekstach wczesnobarokowych pieśni miłosnych dominowały ból i tęsknota za ukochaną/ukochanym. Wyjątki stanowiły odnoszące się do nich radosne frazy, takie jak „Sing we and chant it/ An hellen Tagen” (Hassler) i „Amor vittorioso” (Gastoldi). Zespół użył swoich głosów jako instrumentów, stosując zaskakujące efekty w trzech kompozycjach, które w oryginale zostały przeznaczone dla orkiestry: „Zima” (largo) z „Czterech pór roku” Antonio Vivaldiego (koncert wiolinowy f-moll), „Badinerie” Johanna Sebastiana Bacha i „Bolero” Maurice Ravela. Zgromadzeni mieli wiele radości, gdy muzycy naśladowali swoimi głosami rozmaite instrumenty. Muzycznymi reprezentantami Romantyzmu i Klasycyzmu byli Franz Schubert („Who is Sylvia?”), Stanisław Moniuszko i Gioacchino Rossini. Ten ostatni jest autorem niezwykle zabawnego „kociego duetu”, który „Affabre Concinui” rozszerzyło do żarliwie miauczącego kociego chóru. Swoją szczytową formę artyści zaprezentowali przedstawiając kilka tytułów z muzyki rozrywkowej, w szczególności wpadające w ucho melodie muzyki pop i szlagiery z ery swingu oraz jazzu. Tutaj każdy członek zespołu mógł się od czasu do czasu zaprezentować solo. Jak im się udało – abstrahując od gry na czterech grzebieniach – naśladować brzmienie charakterystycznych instrumentów jazzowych (perkusja, saksofon, gitara i trąbka), pozostało ich tajemnicą. Podczas wędrówki po cienkiej granicy między żartem a wygłupem, godne pochwały było to, że za każdym razem artyści wiedzieli, kiedy zachować umiar. Uczestnicy koncertu byli niezmiernie zachwyceni, bisy następowały jeden po drugim, aż artyści zakończyli występ opracowaniem chóralnym stworzonym na wzór modlitwy: „Liebster Jesu, wir sind hier” z książeczki organowej Johanna Sebastiana Bacha. Słuchacze byli zgodni: „Było fantastycznie”. „
EDYNBURG, Keith Bruce
„Rozkoszujący się chwałą pięciogwiazdkowej recenzji autorstwa Roweny Smith w dzisiejszym wydaniu Heralda, Polscy śpiewacy kameralni Affabre Concinui powalili na kolana kolejną publiczność podczas popołudniowego wystąpienia będącego niestety ich ostatnim koncertem. Sekstet zachwycił każdego, kto wysłuchał ich wzorcowych interpretacji utworów muzyki dawnej oraz popisowych wykonań piosenki popowej. Nie dość, że śpiewają Dowlanda lepiej od Stinga; oni śpiewają Stinga lepiej niż sam Sting! W swoich nieskazitelnych garniturach i prążkowanych krawatach ( dzisiaj – czerwonych; a niebieskich na otwierającym piątkowym koncercie ) bawią dowcipem, który tkwi w nieprzystawalności pomiędzy ich aparycją a stylem, w jakim śpiewają bardziej współczesny repertuar, okraszony gitarą akustyczną. Pomimo, iż dzisiejszy koncert nie różnił się od poprzedniego, zespół się odprężył i z każdym wystąpieniem wypada lepiej. Jeszcze tydzień, a […………………]. Jutrzejszy koncert rozpoczynający się o 16.30 jest niestety ostatnim w ich krótkiej serii wystąpień. Bądźcie tam, i radzę się pośpieszyć. ( radzę nie zwlekać! )”
EDYNBURG, Rowena Smith
„Affabre Concinui ( dosłownie: „idealnie współbrzmiąc” ) najwyraźniej są polskim odpowiednikiem the King Singers. Z godną pozazdroszczenia szczelną precyzyjną harmonią oraz wielką łatwością kołysania się w rytm jazzu, 6-cio osobowy zespół a capella jak ryba w wodzie czuje się w pop-owym repertuarze. Mistrzostwo grupy sięga dalej, odwołując się do uczonych zasobów renesansowej polifonii czy też bardziej mrocznych zakamarków ( zakątków ) repertuaru muzyki dawnej. Debiutując na edynburskim festiwalu grupa zaprezentowała program mieszany – jakby próbkę ich możliwości i zawodowej rozpiętości. Godzinny program charakteryzuje niewiarygodna obfitość, którą otwiera nieco polskiej renesansowej polifonii poprzez madrygały oraz wokalne opracowania Vivaldiego aż po covery (autorskie wersje) współczesnych utworów popowych i jazzowych. Prawdę mówiąc – aż prosi się tu o pełnowymiarowy koncert. Z zaciekawieniem posłuchałoby się więcej powabnej, melancholijnej twórczości Wacława z Szamotuł, Polaka współczesnego Palestrinie – sądząc po jego polifonicznym stylu. Zarówno tu jak i w bardziej znanych angielskich i włoskich madrygałach nieskazitelnie i bezbłędnie przemyślane wystąpienie Affabre Concinui nie ma sobie równych w kategorii utworów polifonicznych międzynarodowego przeglądu festiwalowego ubiegłego roku.W drugiej części koncertu grupa odkrywa diametralnie inne oblicze swojego repertuaru za sprawą przyprawiających o opad szczęki aranżacji Coverów : począwszy od Fields of Gold i Stand by me a skończywszy na czymś, co brzmiało jak klasyczna polska popowa ballada. Połowa dowcipu tkwi w nieprzystawalności elegancko ubranych artystów wykonujących wspomniane utwory w śmiertelnie poważny sposób dopełniony dodatkowymi muzycznymi efektami. Koncert zamyka zapierająca dech w piersiach wersja klasyki muzyki orkiestrowej – to trzeba koniecznie zobaczyć.”
Don Horisberger, Music in the Nave, Lake Forest IL, prezenter
„Ci Panowie są po prostu fantastyczni! Śpiew każdego z nich z osobna jest zadziwiający – przepełniony cudownymi odcieniami muzycznymi oraz technicznie ujmujący – a ich umiejętność używania swoich wspaniałych głosów dla tak wyśmienitego śpiewu w zespole sprawia, że są po prostu najlepsi. Ich program był doskonale ułożony: muzyka sakralna i wolne madrygały zaprosiły publiczność do słuchania, a gdy rozpoczęli śpiewać lżejsze utwory, nasza publiczność oniemiała!”
Studio
„… Madrygały są śpiewane znakomicie. Lekko, bardzo czysto, naturalnie, z przepiękną frazą.”
Gazeta Wyborcza
„… Ciekawe efekty brzmieniowe, zdolności aktorskie, poczucie humoru, umiejętność improwizacji …”
Głos Wielkopolski
„… Sekstet znów zachwycił pięknem głosów, stopliwością brzmienia, ogromną muzykalnością, przeogromnym poczuciem humoru.”
Diapason
„… Efekty wirtuozowskie w Gloria – „Missa Paschalis” są wręcz zadziwiające.”
Głos Wybrzeża
„… Właściwie jest to szóstka solistów. Zestrojenie głosów wzorowe, troskliwy dobór pod względem barwy. [...] Czyściutka intonacja, nieposzlakowana dykcja, giętkość frazy …”
L’Orient Le Jour
„… Głosy czyste, obdarzane niebywałą siłą ekspresji, wytwarzające wokół siebie niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju klimat.” „… Prezentowane pieśni wywołują wśród słuchaczy emocje bo wyśpiewywane są z ogromnym wyczuciem, po wirtuozowsku. Przynoszą w pigułce piękno, słodki niepokój, poruszenie ale także i sporo humoru.” „…Perfekcyjnie brzmiący sekstet wydaje tony pełne czaru. „
Passauer Neue Presse
„… Jednorodny w brzmieniu Zespól Affabre Concinui nie ma żadnych problemów intonacyjnych, różnice dynamiczne są wygładzone, naprzemienne śpiewy ujmujące i pełne wyrazu. Nasycone, sonorowe basy doskonale pasują do lekkich barytonów i fascynujących głosów altowych. Żaden chór mieszany nie mógłby osiągnąć lepszych efektów brzmieniowych.”
Rheinische Post
„… Tak jak organy królują wśród instrumentów, gdyż tak wiele barw dźwięków przeplatają, tak tytuł „królowie instrumentów” należy się z pewnością tym sześciu głosom, które w mig potrafiły zastąpić każdy instrument.” „Czysty artyzm dźwięku!.”
Correze
„… Swym nieprzeciętnym talentem oraz fenomenalnym wręcz opanowaniem warsztatu polscy śpiewacy potrafili oczarować, rozbawić i całkowicie sobie zjednać zgromadzoną publiczność.”
KOMMERSANT
„Podniesionym głosem”
„Affabre Concinui dowiedli, że są w stanie zaśpiewać wszystko – poczynając od aranżacji klasyki, maksymalnie zbliżonych do oryginału ( „Zima” Vivaldiego, „Badinerie” Bacha i na deser „Bolero” Ravela) aż po elegijną polską estradę, francuski i włoski szanson i anglojęzyczne standardy jazzowe. Dlaczego wszystko to wywołuje wybuchy śmiechu oraz okrzyki podziwu na sali też jest jasne: sześciu nienagannie ubranych, porządnie wyglądających mężczyzn stojących na baczność jak struna przed swoimi pulpitami i wydających przy tym wysokie dźwięki,….”
Julia Bentia
ZERKALO NIEDELI
„Religijny wielogłos”
„Cichą bombą festiwalu stał się występ polskiego zespołu wokalnego Affabre Concinui ( łac. – idealnie współbrzmiąc ). Otóż naprawdę Polacy nie zawiedli ! Na początku swoim nienagannym akademickim wyglądem, pulpitami i nutami wzbudzili zaniepokojenie. Ale już od pierwszych dźwięków pojawiło się poczucie przezroczystego muzycznego strumienia. Zespół zademonstrował muzyczną kulturę największej skali oraz subtelny gust.
Na początku zaśpiewali “ Prileteli sokolowi u wiszniwyj sad ”. Po drugiej piosence, lirycznej, tkliwej, przypominającej balladę, nastąpiło kilka precyzyjnych wokalnych interpretacji znanych przebojów Vivaldiego i Bacha. Zachwyt publiczności wzbudził znany “Koci duet” Rossiniego, po czym nastąpiły aranżacje popularnych utworów z lat 60 – tych, które wcale nie brzmiały “ akademicznie” lecz erotycznie jazzowo. Śpiew sekstetu wydawał się prosty dlatego, że był perfekcyjny. Pod koniec koncertu polski zespół usiadł na krzesłach i zaśpiewali “Bolero” Ravela – imitacja instrumentów symfonicznych, precyzyjny dźwięk, wyrazistość rozwijania głównego tematu – wszystko to było po prostu znakomite. Polscy muzycy są bardzo doświadczeni, zespół ma prawie 25 lat. Ich umiejętności idealnie intonowanych interwałów czynią, iż muzyka staje się lekka jak powietrze a artyzm i precyzyjność w tworzeniu postaci nawet w małych recitalach wzbudza pozytywną reakcję widowni. Ostatnia ich “perła” to “Hallo Dolly” nasladujaca manierę artystyczną Louisa Armstronga. Polacy żartowali, ale używając tylko środków muzycznych, przy czym nie pozwolili na żdną niezręczność.”
Olga Kizłowa
NOWOSTI UKRAINY
„Wokal z zachwytem”
” … po piątkowych udanych koncertach niemieckiego Stouxingers, mołdawskiego UniVox i powszechnie uznanego faworyta – polskiego zespołu Affabre Concinui – ilość tak koneserów jak i zaczynających poznawać tajemnice muzyki a capella znacznie wzrosła”.
Roman Jusipej
EKONOMICZESKIE IZWIESTIJA
„Faceci w czerni zdobyli Vocal Zone”
” … Burzę oklasków zebrał polski zespół Affabre Concinui. Jeszcze podczas koncertu widzowie chyłkiem przemykali się do hallu, żeby kupić płytę. Pod koniec wieczoru fani wykupili wszystko bez reszty, więc spóźnieni odeszli z kwitkiem. ” Idealnie współbrzmiący ” ( tak tłumaczy się nazwa zespołu z łaciny ) śpiewali jakby naumyślnie cicho, akcentując nie tembr głosu lecz harmonię dźwięków. Sześciu „facetów w czerni” z identycznymi pomarańczowo-czarnymi krawatami ustawili się przy pulpitach na podobieństwo zespołu muzyki klasycznej i pewnie dlatego „gra z klasyką”, którą od razu zaczęli uprawiać była odebrana całkiem naturalnie. Prawdopodobnie Antonio Vivaldi nie zastanawiał się nad tym, że można tak dobrze podżartowywać na jego „Zimą” ze skrzypcowego koncertu „Cztery pory roku”, Johann Sebastian Bach nie wiedział, że będą tak żartować nad jego „Badinerie” a Gioacchino Rossini nie podejrzewał, że „Koci duet” wykona zawodowy zespół kotów. Maurice Ravel podczas komponowania swojego słynnego „Bolero” też chyba nie wyobrażał sobie tego w wykonaniu chóralnym. Podobnie żartobliwie brzmiała tez druga część programu, składająca się z jazzowego „evergreen’a”. Dźwiękowe naśladowanie trwało nadal. – w „Oh, Lady Be Good” George’a Gershwina wykonawcy naśladowali dźwięki stepowania, natomiast w „Hallo Mary Lou” Gene Pitney’a grali na niewidocznych banjo „.
Liubow Morozowa
„UAJAZZ” ukraiński jazzowy portal
„Taka rozmaita sztuka a capella”
” … no a dalej była prawdziwa bomba… Pamiętam, kiedy po raz pierwszy zetknąłem się z tłumaczeniem nazwy zespołu Affabre Concinui ( idealnie współbrzmiąc ), pomyślałem sobie: „niezłe zarozumialstwo”. Ale wystarczy usłyszec jedną piosenkę w wykonaniu tego polskiego zespołu i od razu człowiek myśli „kurcze, naprawdę nie kłamią!”… Tych sześciu mężczyzn ubranych w garnitury z pomarańczowo-czarnymi krawatami już w ciągu pierwszych minut położyli widownię na obie łopatki, przy czym w sposób tak prosty i naturalny, że aż cud !…”.
Iwan Kondratow
Bill Tindall, Bishop Community Concert Association, California, prezenter
„Sześciu wspaniałych śpiewaków. Program był zachwycający a występ wspaniały. Publiczność naprawdę z chęcią ich słuchała”.
Margaret Evans, St. Mark’s Episcopal Church, Medford, Oregon, prezenter
„Niesamowicie dobre…znakomite śpiewanie. To była prawdziwa przyjemność. Mieliśmy pełną salę, i miałam wrażenie, że tłum był o krok od wybuchu radości za każdym razem, gdy zaczynali śpiewać. Oklaski rozbrzmiały nawet wtedy, gdy weszli na przyjęcie!”
The Barrie Examiner, Ontario, Canada, February 2008
„POLSCY ŚPIEWACY ŁĄCZĄ MUZYKĘ Z ŻARTEM: grupa połączyła piosenkę z zabawą w czasie interesującego wieczoru, na którym wszyscy wspaniale się bawiliśmy… Sześciu śpiewaków uważanych przez wielu za gwiazdy Europy… Ich głosy były krystalicznie czyste i wyraźne, a jednocześnie lubią oni bawić się na scenie … Przebojem wieczoru było ich instrumentalne (imitujące instrumenty) odtworzenie Zimy z Czterech Pór Roku Vivaldiego i Bolero Ravela … dwie owacje na stojąco.”
Peggy Dettwiler, Mansfield University PA, prezenter
„Affabre Concinui dali wspaniały koncert i ujęli nas wszystkich! Ich wokalna gimnastyka była zachwycająca!”
James Johnson, Patrons and Friends of the Arts, Columbia SC, prezenter 2007
„Affabre Concinui byli fantastyczni wczorajszego wieczoru. Po wystąpieniach zespołu Cantus w zeszłym sezonie oraz zespołu Amarcord już dwa razy, wydawało mi się, że będzie im trudno dorównać poziomowi tych grup, a jednak okazali się co najmniej tak samo dobrzy. Nasza publiczność była zachwycona i chcielibyśmy, żeby jeszcze raz dla nas zaśpiewali.”
Szanowni Państwo.
Miałem zaszczyt uczestniczyć w koncercie kolędowym w kościele p.w. św. Michała Archanioła w Poznaniu. Chciałbym serdecznie pogratulować tego występu i wyrazić ubolewanie z powodu tego, że był zbyt krótki. Wykonanie, jak też wspaniałe aranżacje dawały tyle radości, wzruszeń, nadziei, że trudno było się pogodzić z upływającym czasem. Szczególną uwagę przykuwa (jak zwykle, bo nie pierwszy raz prezentujecie Państwo tę kolędę) Jezus malusieńki. Fantastyczne wykonanie aranżacji z motywami judaistycznymi przenosiło mnie w czasie do małej wioski w okolicach Jerozolimy. Bardzo dziękuję za te metafizyczne doznania i gratuluję jednocześnie pięknego wykonania przeboju Czerwonych Gitar.
Jestem niezmiernie rad, że kolejny raz mogłem podziwiać Państwa podczas koncertu i cieszę się, że po raz kolejny udowadniacie Państwo, że dobrze czujecie się w każdym repertuarze. Życzę wielu sukcesów koncertowych i płytowych.
Osobne gratulacje składam organizatorom Poznańskiego Kolędowania za podtrzymywanie pięknej tradycji w trudnych czasach sekularyzacji i odwracania się ludzi od Kościoła.
Bardzo serdecznie dziękujemy za cudowne emocje i czas ogromnej radości jaką nam panowie dziś zafundowali w Górce Klasztornej. Pięknie ! ! !
Koncert w Węglewie to godzina radości, uniesienia a nawet wzruszenia z dodatkiem zachwytu nad sposobem przekazu muzyki. Nie spodziewałam się takiej doskonałości, patosu i dodatku humoru. Panowie! Koncertujcie dalej! Nie poddawajcie się! Wasze koncerty to Arcydzieła – z serca dziękuję
Panowie, świetny koncert na Starołęce. Płytę słucham codziennie od tygodnia i nie mogę odciąć się od gramofonu. Gratulacje!! Kiedy można Was obejrzeć w lekkim repertuarze?